Do Doliny Pięciu Stawów Polskich przez Dolinę Roztoki i Siklawę

W Tatrach od kilku dni jest dość burzowo. Codziennie występują opady deszczu. Nie jest to niczym nadzwyczajnym na początku czerwca. Z poznanymi w Zakopanem Asią i Mariuszem umawiamy się na wspólny wypad do Doliny Pięciu Stawów Polskich.

Jestem w raju


Startujemy z Palenicy Białczańskiej, kupujemy bilety wstępu i ruszamy. Początkowo idziemy drogą asfaltową (tą samą, która prowadzi do Morskiego Oka), aby po około trzech kwadransach dotrzeć do Wodogrzmotów Mickiewicza. Są to wodospady utworzone na wypływającym z Pięciu Stawów Polskich potoku Roztoka. W tym miejscu zmieniamy czerwony szlak na zielony i kontynuujemy wycieczkę do Wodospadu Siklawa.

Wodogrzmoty Mickiewicza

Początkowo szlak prowadzi lasem i mocno pod górę. Po chwili spacer staje się przyjemniejszy. Towarzyszą nam liczne kładki i mosty oraz płytkie strumyki. Towarzyszy nam też kruk, któremu wyraźnie nie przeszkadza obecność człowieka w pobliżu. 

Na tym odcinku las jest przerzedzony. Widać liczne chore i połamane drzewa. Docieramy do miejsca w którym rozpoczynają się coraz to piękniejsze widoki. Można wybrać czarny szlak i udać się bezpośrednio do Doliny Pięciu Stawów, lub kontynuować wycieczkę szlakiem zielonym. Tak też czynimy. 

Robi się coraz wyraźniej pod górę. W końcu na odcinku zaledwie 1 km różnica wysokości wynosi ponad 230m. Po około 45 minutach docieramy do największego polskiego wodospadu. Wodospadu Siklawa. Tutaj trzeba się zatrzymać. Zrobić kilka zdjęć. Zjeść coś. Uzupełnić płyny. Nacieszyć oko pięknem tego, co nas otacza. 

Wielka Siklawa

Po dłuższej chwili ruszamy. Podejście nadal jest strome, ale doskonale zdajemy sobie sprawę z tego, że już za chwilę, za kilka minut widoki wynagrodzą nam wszystkie trudy. Kolejnym celem jest Wielki Staw Polski. Tam zmienimy szlak na niebieski i dojdziemy już do celu.



Jeszcze nie pada, ale wyraźnie zbiera się na deszcz. Kontynuujemy wycieczkę już w kierunku schroniska. Tutaj jest płasko. Maszerujemy więc gęsiego i podziwiamy widoki. Robimy zdjęcia. I zastanawiamy się czy góry nam pozwolą wrócić inną trasą, czy rozpęta się burza. 


Kiedy wchodzimy do schroniska zajmujemy ostatnie wolne miejsca. Kilka chwil później rozpoczyna się dość intensywny opad deszczu, a w schronisku zaczyna brakować nie tylko miejsc siedzacych, ale też stojących. Popadało chwilę. Osoby, które schodzą z gór mówią, że warunki na szlaku są ciężkie. A dodatkowo za chwilę ma znowu padać. Decydujemy się wrócić tą samą drogą. Nie wracamy już do Wodospadu Siklawa, tylko bezpośrednio ze schroniska wybieramy czarny szlak, którym schodzimy do Doliny Roztoki.

czarny szlak

Ledwie ruszamy zaczyna kropić. Po zaledwie kilku minutach zaczyna się opad gradu. Niby maleńki kawałek lodu, ale kiedy uderzy z impetem w głowę to jednak lekko boli. Schodzimy gęsiego. Czasem w idealnej ciszy, czasem uprzedzając siebie wzajemnie o śliskich miejscach. Pada coraz mocniej. Jesteśmy coraz bardziej przemoczeni. Buty pomimo tego, że są z membraną pięknie przemakają kiedy stopa klinuje się miedzy dwoma kamieniami i woda z impetem, po skarpecie, z kamienia, wlewa się do środka. Idziemy dalej. Aż nagle widzimy korek. Korek na szlaku. Tutaj się go nie spodziewamy. Okazuje się, że w miejscu, w którym rano był płytki strumyk mamy teraz rwącą rzekę. 



Nie pozostaje nic innego jak złapać się za ręce i przejść ostrożnie przez "rzekę" lub próbować skakać z kamienia na kamień. My wybieramy tę pierwszą opcję. Przemoczeni, ale szczęśliwi docieramy do parkingu. Było wspaniale! 

Mapa: