Rówień Waksmundzka, Gęsia Szyja i Rusinowa Polana

Kiedy jadę w góry jestem tuż po chorobie i właśnie rozpoczynam dwutygodniowy urlop. Kilka dni w Tatrach zarezerwowałam dużo wcześniej. Miałam sporo planów, ale teraz będąc osłabiona zaczynam się zastanawiać dokąd mogę się wybrać, gdzie sobie poradzę? Wymagam, aby szlak nie był zbyt forsujący, ale jednocześnie, aby widoki zapierały dech w piersiach. 

Między Gęsią Szyją a Rusinową Polaną

Pada na Rusinową Polanę. Jeden z punktów do zrealizowania na mojej #thebucketlist. Internet podpowiada kilka dróg, którymi mogę dość do celu. Jednocześnie Internauci zdecydowanie przyczyniają się do wyboru przeze mnie trasy informując o trudnościach, które czyhają na mnie ;). A to błoto w którym można zgubić buty, a to schody dzięki którym można wypluć płuca. O tak! Internet jest najlepszą kopalnią wiedzy z jakiej możemy dziś korzystać. 

Taką trasę wybrałam:

Z Zakopanego ruszam busem na Palenicę Białczańska. Kupuję bilet wstępu do Tatrzańskiego Parku Narodowego i idę asfaltem w kierunku Morskiego Oka, aby po chwili odbić w prawo w kierunku Rówieni Waksmundzkiej. 

Aby wejść na szlak próbuję przeskoczyć niewielki rów. Udaje się! Niby nic trudnego, ale zupełnie nie rozumiem dlaczego nie można było jakoś ułatwić tego zejścia. Jeszcze ktoś zmierzy siły na zamiary i... wpadnie do rowu!

Początek szlaku, który wybrałam

Już po chwili marszu dookoła siebie mam las, a hałas ze szlaku do Morskiego Oka wydaje się być coraz cichszy. Idę przed siebie i napawam się idealną ciszą

#piękniejest

Szlak nie jest zbyt wymagający. W nocy padało, więc od czasu do czasu, mam do czynienia z błotem. W błocie właśnie gubię końcówkę od kijka trekkingowego. Wracam po nią, ale... to jak szukanie igły w stogu siana. Nie ma szans! Muszę pogodzić się nie tyle z jego stratą, co z zaśmieceniem Parku. 

Szlak jest bardzo wygodny

Zanim dotrę na Gęsią Szyję mijam jeszcze Polanę pod Wołoszynem oraz Rówień Waksmundzką. Na tym odcinku spotykam zaledwie kilkoro turystów, którzy idą w przeciwnym kierunku. Wymieniamy krótkie "Cześć" oraz informacje o stanie technicznym nawierzchni (czytaj: czy dalej też jest takie błoto?) i ruszamy. Każde w swoją stronę. Po chwili docieram do Gęsiej Szyi. Podoba mi się tu. Jest dość tłoczno, ale szybko wypatruję kamień, na którym zjem górskie śniadanie. Wyjmuję z plecaka bułkę i konserwę. Kilka, a może kilkanaście osób mija mnie i życzy "smacznego". Siedzę chwilę. Łapię promienie słońca. Po chwili wstaję, przeciągam się i ruszam dalej. 

Panorama z Gęsiej Szyi wraz z moją kanapką

Z Gęsiej Szyi na Rusinową Polanę szlak jest już zdecydowanie bardziej uczęszczany. W tym miejscu idę schodami, które jak podejrzewam, poza tym że mają być ułatwieniem dla turystów mają także chronić zbocze. Szlak w dół nie jest wymagający. Gorzej mają Ci ludzie, którzy wybrali odwrotną trasę. Wchodzenie po schodach może przecież zmęczyć!

Droga na Rusinową Polanę
Postanawiam zejść ze schodów i usiąść na zboczu góry. Mając idealny widok zarówno na sama Rusinową Polanę jak i na jej otoczenie. Wyjmuję gorzką czekoladę, odłamuje z niej pasek i postanawiam po prostu pobyć tutaj chwilę. Napawam się widokami. Nie jest może najciszej, bo dookoła jest mnóstwo ludzi, ale jest pięknie. 

Rusinowa Polana

Po odpoczynku kontynuuje schodzenie w kierunku Rusinowej Polany. Ludzi jest sporo. Siadam chwilę, by raz jeszcze podziwiać Tatry. Patrzę. Robię zdjęcia. Nie wiem czym jedno różni się od drugiego, ale fotografuje dalej. Po chwili ruszam w kierunku Palenicy Białczańskiej, skąd busem wracam do Zakopanego.